Myśleliśmy, że już się nie doczekamy. Myśleliśmy, że wszystkie ciemne moce sprzysięgły się przeciwko naszemu zespołowi. Pytaliśmy dlaczego – mimo naprawdę niezłej gry – bezwzględny los odbiera nam szczęście i radość z wygranych? Dlaczego nie chce się do nas uśmiechnąć? Doczekaliśmy się! Nasi Gladiatorzy wreszcie zaskoczyli, wreszcie zagrali wielki mecz, po którym jesteśmy dumni. Pokonać i zasłużenie zgarnąć komplet punktów z takim zespołem jak AZS AWF Biała Podlaska to nie lada sztuka.
Co tydzień marzyliśmy, wierzyliśmy, że ta przeklęta bessa musi się kiedyś skończyć. Bo nic nie może przecież wiecznie trwać… Zalążki dobrej gry było widać od kilku tygodni, ale co spotkanie prześladował nas pech. Większy czy mniejszy, ale pech. Gdyby nie on, z pewnością bylibyśmy dzisiaj bogatsi o kilka punktów. Kolejka za kolejką mijały, a my wciąż byliśmy z 10 punktami na koncie. Dorobkiem, który skazuje nas na relegację z Ligi Centralnej.
Czy wierzyliśmy w odmianę losu w pojedynku z zespołem, który wciąż liczy się w grze o PGNiG Superligę? Tak. Gdyby tej wiary zabrakło, moglibyśmy już pakować manatki i podziękować z rywalizację. Ale doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że między marzeniami i wiarą, a rzeczywistością jest spora różnicą. Doskonale wiedzieliśmy, że tylko wejście na najwyższy swój poziom, wspięcie się na wyżyny swoich umiejętności i możliwości może pozwolić naszym Gladiatorom marzenia przekuć w czyn. I tego dokonali! Wreszcie byli monolitem, wreszcie zaczęli wyznawać zasadę „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”, wreszcie dokładnie wiedzieli, że tylko żelazna konsekwencja, ograniczenie błędów do minimum, twarda walka w obronie, itd. jest jedyną drogą do sprawienia sensacji.
Bo wygrana z akademikami jest sensacją. Jakże przyjemną dla nas. Ale od razu trzeba dodać, że na tą wygraną Gladiatorzy sami sobie zapracowali. Nikt im niczego nie dał, nie sprezentował trzech punktów. Wygrali jak najbardziej zasłużenie, będąc w przekroju całego pojedynku zespołem po prostu lepszym!
AZS AWF to klasowy rywal, który tylko czyhał na nasze potknięcia. Tyle, że tych nie było wiele. A w zasadzie możemy się pokusić o stwierdzenie, że policzyć ich było można na palcach jednej dłoni. Od początku ryzykowaliśmy, bo długimi fragmentami przy ataku pozycyjnym trener Stanisław Makowiejew wycofywał Gracjana Nowaka z bramki i „dodawał” jednego zawodnika w polu. To był znakomity manewr, podobnie jak gra na dwa koła. Maciej Kubisztal i Dzianis Krytski wykonywali dobrą robotę. Nie można nie wspomnieć o pełnej pasji i zaangażowania grze w defensywie. Dobrze funkcjonowały skrzydła, a zwłaszcza Kacper Kielar. Ważną postacią był Kamil Guzdek. Na środku dzielili i rządzili S. Makowiejew i Tomasz Biernat. Kiedy w 15. min trafił Mateusz Kroczek, kibice przecierali oczy ze zdumienia, bo wynik brzmiał 9:5. Nie był to jednak jednorazowy przebłysk, a rezultat znakomicie realizowanych założeń taktycznych. Kilkubramkowa przewaga utrzymywała się przez cała I połowę. Przy zejściu do szatni mieliśmy trzy trafienia więcej od przeciwnika.
Doskonale sobie jednak zdawaliśmy sprawę, że to dopiero połowa drogi do sensacji. Że w drugich 30 minutach nie możemy ani na moment zejść z obranej ścieżki, bo to może zakończyć się bardzo źle. Nasi Gladiatorzy wytrzymali presję! Wciąż byli zespołem nadającym ton wydarzeniom na parkiecie. Akcje miały w sobie jakość i precyzję. Potrafiliśmy zaskoczyć rywala tak z drugiej linii, jak i z koła. W 39. min, po trafieniach S. Makowiejewa i T. Biernata było 20:15. Kapitalnie w bramce spisywał się G. Nowak i ten trend utrzymał do końca meczu.
Goście byli jednak cały czas piekielnie groźni. Dali temu wyraz w ciągu czterech minut, kiedy zminimalizowali straty. Na kwadrans przed końcem przegrywali ledwie 21:19, a my dwukrotnie pomyliliśmy się z linii rzutów karnych. Po chwili łapania drugiego oddechu, wróciliśmy do swojej gry. Na tyle skutecznie, że białczanie nie byli w stanie nas złamać. Znajdowaliśmy odpowiedź na każde ich trafienie. Dwie bramki z rzędu T. Biernata, skuteczna penetracja strefy przez K. Guzdka, pozwoliły na 5 minut przed końcem wygrywać 26:23. Akademicy nie poddali się i za to należą się im słowa uznania. W końcówce był prawdziwy horror. Najpierw Norbert Maksymczuk, potem Dominik Antoniak nie pomylili się i w 59. min goście po raz pierwszy w tym spotkaniu doprowadzili do remisu. Było 26:26. Ostatnie słowo należało jednak do Gladiatorów. Na tyle rozważnie rozegrali finalną swoją akcję, że bramkę na 27:26 – jak się później okazało zwycięską – MVP spotkania, czyli Tomasz Biernat zdobył na 12 s przed syreną. Akademikom zabrakło czasu na skuteczną odpowiedź.
Sensacja stało się faktem! Wielkie brawa należą się całemu zespołowi. Mamy ogromną nadzieję, że teraz może być już tylko lepiej. Że nie wszystko jest stracone i właśnie rozpoczęliśmy marsz ku szczęściu.
ORLEN Upstream SRS Przemyśl – AZS AWF Biała Podlaska 27:26 (16:13)
ORLEN Upstream SRS: Nowak, Zajdel – Kielar 4, Skawiński 1, Walczyk 0, Guzdek 4, Biernat 6, Makuła 0, Świt 0, M. Kroczek 2, Wandzel 2, Krytski 4, Kubisztal 1, Makowiejew 3, Kulka 0.
AZS AWF Biała Podlaska: Adamiuk, Kwiatkowski, Wiejak – Maksymczuk 7, Łazarczyk 5, Tarasiuk 1, Szendzielorz 0, Stefaniec 1, Mazur 4, Kozycz 2, Antoniak 3, Lewalski 0, Baranowski 1, Wójcik 2, Wojnecki 0.
Sędziowali: Urszula Lesiak i Małgorzata Lidacka (obie z Krakowa). Kary: ORLEN Upstream SRS – 16 min; AZS AWF Biała Podlaska – 16 min. Widzów: 300.
foto: Grzegorz Gajdzik
Lp. | Klub | Punkty |
---|---|---|
1 | AZS AGH Kraków | 16 |
2 | CMC VIRTU VIRET Zawiercie | 12 |
3 | SPR Orzeł Przeworsk | 12 |
4 | MTS Chrzanów | 12 |
5 | SRS NIKO Przemyśl | 11 |
6 | KSZO Ostrowiec Świętokrzyski | 8 |
7 | KSSPR Końskie | 6 |
8 | Zagłębie Handball Team Sosnowiec | 6 |
9 | Acana Moto-Jelcz Oława | 6 |
10 | SMS ZPRP II Kielce | 3 |
11 | SPR Górnik Zabrze | 1 |
12 | SPR Grunwald Ruda Śląska | 0 |
Lp. | Zawodnik | Bramki |
---|---|---|
1 | ||
2 | ||
3 | ||
4 | ||
5 | ||
6 | ||
7 | ||
8 | ||
9 | ||
10 | ||
11 | ||
12 | ||
13 | ||
14 | ||
15 | ||
16 | ||
17 | ||
18 | ||
19 | ||
20 | ||
21 | ||
22 |
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych w związku z realizacją newslettera klubowego. Podanie danych jest dobrowolne, ale niezbędne do przetworzenia zapytania. Rozumiem, że przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych, możliwości ich poprawiania, żądania zaprzestania ich przetwarzania. Administratorem danych osobowych jest Handball Przemyśl sp. z o.o., ul. 3 maja 19, 37-700 Przemyśl.